piątek, 7 października 2011

Podróże świadomości - Zabawa z chmurami



Zadanie polegało na świadomym mentalnym odbiorze leśnej drogi, śpiewu ptaków, spotkania różnych zwierząt, strumyka, który wpada do rzeki i tej rzeki, wpadającej do morza jako punktu końcowego tego spaceru. Tam, na brzegu morza, można było spotkać nieznajome istoty (albo i nie), doznać wielu estetycznych wzruszeń przy zachodzie słońca i spokojnie zakończyć pierwszy seans. Podczas spaceru po lesie, należało przywołać małą i dużą białą chmurę, na którą złożymy wszystkie nasze codzienne troski i obowiązki i odeślemy je spowrotem. Duża chmura miała być tym ładunkiem głównym, odesłanym na czas trwania seansu, mała natomiast miała być pomocnikiem pełniącym funkcję windy, systematycznie odwożącej powracające sprawy codzienności.

Moje wrażenia:

Szłam drogą, ktorą sobie wyimaginowałam ale jednocześnie dostosowałam do dźwięków CD.  Bylam w lesie, po którym wówczas chodziłam na spacery z moim psem Allegro, uzupełnionym strumykiem i tym niesamowitym bogactwem ptactwa i zwierząt, dostarczonym poprzez CD. Nie widzioałam wizualnie prawie niczego, miałam tylko migawki, które pojawiały się w ułamkach sekundy. Ale mentalnie czułam się tam obecna. Po dotarciu do rzeki usłyszałam tekst Michaela, że ta rzeka może być rzeką (nurtem) mojego życia. Wiec nie zastanawiając sie przez chwilę do niej weszlam, lub weszlam na czekający tam na mnie statek rzeczny. Z ogromną prędkościa odpłynęłam od tego uroczego lasu i wpłynęłam do ciemnych podziemnych jaskiń. Ogarnęło mnie niesamowite wrażenie. Nie był to lęk ale coś na jego pograniczu. Było całkiem ciemno , tylko od czasu do czasu przebłyskiwały w oddali jasne punkty. Bardzo pragnęłam wydostać się z tych jaskiń, częściowo czułam się, jakbym wpłynęła do piekieł. Wtedy ujawnili się moi przewodnicy. Widziałam ich kontury twarzy z profila. Przypominali naprawdę diabłów. Bałam się, że jestem stracona, ale jednocześnie starałam się za wszelką cenę wypłynąć na zewnątrz. W uszach brzmiały przez cały czas przepiękne dźwięki szumu morza, śpiew ptaków i krzyki mew, szum wiatru i fal. A ja płynęłam dalej w podziemiach. Slyszalam informację na CD, że zbliża sie całkowity zachód słońca, w grze kolorów czerwieni, fioletów i czerni chmur i uświadomiłam sobie, że są to te same kolory, które towarzyszą mi w podziemiach. Wtedy łódź wypłynęła na pełne morze a ja zostałam wyrzucona na brzeg, czując silne uderzenia fal. Poczułam się jak roślina, byłam rośliną, uderzaną falami, wyrzucaną na brzeg i spowrotem wciąganą do morza, niesiona falami...... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz