Doświadczanie Wznoszenia



23.12.2011
Chce pracować nad wznoszeniem się poprzez wykonywanie określonych ćwiczeń.

Z początku zastosowałam metodę podaną przez Diamantiego. Jednak dla mnie najlepsze okazało się wchodzenie po drabinie. Już samą myślą o niej stworzyłam określoną scenerię. Ujrzałam solidne rusztowanie, w środku drabina, wznosząca się i znikałąca gdzies w przestworzach.
Wchodze po niej do góry, robiąc od czasu do czasu przerwy. W tych przerwach napływają do mnie przeróżne myśli i scenariusze, którym pozwalam samoistnie zniknąć. Nie mam lęku wysokości, po prostu odrzucam wszystkie skojarzenia, ufając w to, że to doświadczenie mnie nie zawiedzie.
Docieram do pierwszej stacji. Jest to pomieszczenie, w którym znajduje się dużo przeróżnych urządzeń elektronicznych. Przy jednym z nich siedzi młody mężczyzna, który wita mnie serdecznie wyjaśniając, gdzie się znalazlam.
Jesteś w pierwszej stacji przekaźnikowej dusz w drodze do oświecenia. Tutaj zostanie zeskenowana twoja prawa dłoń. Otrzymasz też wszczepiony chip, który zezwoli nam na rejestrację wszystkich twoich dalszych poczynań. Za pomocą prawej ręki będziesz mogła teraz otworzyć każde przysłowiowe drzwi. Nie mamy tutaj żadnych zamknięć, ale to pozwoli twojej świadomości zrozumieć wszystkie etapy wzniesienia.
Po zeskanowaniu prawej dłoni, wysłaniu jakiejś wiązki promieniowania do moich soczewek i wszczepieniu mikrochipu (1) do mojego zewnętrznego płata lewego ucha, byłam gotowa do dalszej drogi. Dostałam instrukcję, że mogę ten proces wznoszenia w każdej chwili przerwać i kiedy tylko zechcę do niego powrócić. To mnie ucieszyło, albowiem zdawałam sobie sprawę, z faktu, że za jednym razem nie będę w stanie wspiąć się po drabinie do przysłowiowego „nieba”.
Wyszłam z pomieszczenia i rozpoczęłam dalszą wspinaczkę. Teraz przebywałam w bardzo jasnej przestrzeni. Docierało tu wspaniałe, czasami jednak oślepiające srebrno-białe światło. Wszystko pięknie błyszczało, nawet drabina wyglądała teraz, jakby była wykonana z czystego srebra.
Nie bałam się dalszej wspinaczki. Początkowe opory i lekki dreszczyk emocji zniknęły bezpowrotnie. Spokojnie i bez pośpiechu wspinałam się dalej aż dotarłam do dużych białych drzwi ozdobionymi jasno różowymi ornamentami. Zrozumiałam, że tu kończy się drugi etap mojej wspinaczki. Postanowiłam ją w tym miejscu przerwać, wiedząc, że będę mogła tu znowu powrócić. 

Uwaga dotyczaca mikrochipu (1) Po konsultacji z moja WJ zdecydowalam sie na pozostawienie oryginalnej czesci mojej wizji i nie usuwanie watku z mikrochipem. Jestesmy unikatowa spolecznoscia w ktorej dokonuja sie rzeczy bez precedensu w calej historii ludzkosci. Mamy wolnosc doswiadczania, rejestrowania i publikowania naszych przezyc. Niech zatem wszystko, co przezywamy pozostanie wiernie rejestrowane, a czas pokaze, jakie przeswiecaly nam intencje i przez kogo bylismy w tych momentach prowadzeni. Z tego powodu jest to jedyne w swoim rodzaju laboratorium.

24.12.2011

Muszę przyznać, że szybko się steskniłam za wznowieniem mojej wzniesieniowej podróży. Krótka koncentracja wystarczyła na przeniesienie się w ten sam światek z powrotem. Tym razem nie musiałam się jednak ponownie wspinać, tylko już czekała na mnie winda, która błyskawicznie przeniosła mnie tuż przed same drzwi, do których wczoraj dotarłam. „Jak to dobrze miec takie układy w niebie” pomyślałam, uśmiechając się z zadowoleniem do siebie. Stojąc przed tymi drzwiami poprosiłam o ich otwarcie, przykładając do nich równocześnie moją prawą dłoń. Podczas, gdy oba skrzydła drzwi rozwierały się, ujrzałam w ułamku sekundy obraz mojej fazendy. Roztoczył się pas pięknej, wybujałej zieleni. Zdziwiło mnie to, jednak ten obraz natychmiast zniknął. Wtedy pojawił się pejzarz jakiejś obcej mi planety, dominowały kolory pomarańczowo-brązowej pagórkowatej ziemi. Powietrze mialo zmieniająca się kolory. Zółty przechodził w czerwień i pomarancz, potem niebo trochę jaśniało, pojawiał sie urywek błękitu, by znowu powrócił pomarańcz z czerwienią.
Otrzymałam zaproszenie przekroczenia progu. Przede mną roztaczała się jaśniejsza droga w kolorze beżowo-brązowym. Kiedy na nią weszłam, dostrzegłam, że biegnie w nieskończoność. Byłam sama w kosmicznym krajobrazie nieznanej mi pustej planety. Spytałam się mojej Wyższej jaźni, co dalej? I wtedy otrzymalam taką informację:
To jest twój świat. Tu możesz wykreować swoje życie,  wszystko, o czym tylko zamarzysz. Twój cały świat. Dom, rodzinę, przyjaciół, całe miasta, naturę. Wszystko jest w twoich rękach. Buduj świat twojej przyszłości. Trawłam w tym stanie, delektując się słowami, które usłyszałam. Rozglądałam się dookoła, ażeby zapamiętać szczegóły tego nieznanego mi świata. Miałam wrazenie, jakby było to zagruntowane płótno malarza, który zaraz zacznie robić pierwsze kontury. Tak się czułam wiedząc, że moim pędzlem i farbami jest moja wyobraźnia, za pomocą której wykreuje mój przyszły świat. Trwałam w tym cudownym nastroju i zdecydowałam, że ten następny krok zrobię jutro. Dzisiaj wracam do mojej aktualnej rzeczywistości. Jest Wigilia i chce ją spędzić z moją fizyczną rodziną.

25.12.2011

Wkroczyłam w niezwykle realny świat nieograniczonych możliwości. Moge tworzyć wszystko, czego zapragnę. Modelować, kreować, planować. Niemniej jednak szybko zauważylam, że wszystko, co robie, opieram na wzorcu wyniesionym z moich ziemskich doświadczeń. Oczywiście wybieram swój pacyfistyczny, pełen miłości świat. Jednak jestem przekonana, że w tym, co otrzymałam w drodze do wzniesienia, jest znacznie większa moc i tkwią znacznie większe możliwości. Jakie? Zobaczymy. To będą moje kolejne wyprawy wzniesieniowe, do których również i was kochani gorąco zachęcam.    


4.01.2012 MY JUŻ TAM PRACUJEMY!   Opowiadanie Anny

To było wczoraj (3 stycznia 2012 r.). Jak zwykle usiadłam do medytacji, po czym położyłam się z lawendową opaską na oczach, na swoją zasypianko-medytację. Nagle mnie olśniło, że mogę trochę powędrować według metody WJ Dajamantiego.
Gdy wyjechałam windą na poziom, na którym skończyłam poprzedni etap, miałam zamiar wspinać się dalej po schodach (robotnicy wybudowali specjalną wieżę z kręconymi schodami, nie tylko dla mnie, dla wszystkich chętnych!). Przechodząc, zauważyłam, że drzwi, przez które weszłam poprzednim razem, są lekko uchylone i w prześwicie widzę kolory awatara Miry. Zawołałam wesoło: Puk! Puk! Czy mogę wejść? Usłyszałam: Oczywiście, wejdź, proszę bardzo! Znalazłam się w dużym, jasnym pokoju. Przywitałyśmy się bardzo serdecznie. (Niesamowicie ciepła osoba!) Zwróciłam uwagę na okna – były wysoko, prawie pod sufitem, ale umieszczone w jakby niszach, okrągłych i skośnie idących do góry. (Porozumiewałyśmy się słowami, ale Mira odpowiadała też na moje pytania zadawane w myślach.) Odpowiedziała na moje bezgłośne pytanie:
-  Dlaczego, czy to jest jakieś więzienie?
- Nie, to jest po to, abyśmy nie wyglądały przez okna!
- ???!!!
- Przypuszczam, że miałabyś stracha...
- Faktycznie – pomyślałam – jakby nie było, trochę wysoko!
Roześmiała się.
- Czy ty tu mieszkasz?
- Nie, raczej przychodzę tu, aby odpocząć, mam tu wszystko, co jest mi potrzebne...
Siedziałyśmy na ogromnej, białej kanapie. Nagle Mira poderwał się i przyniosła dwa małe szklane „łabądki”.  Wręczyła mi jednego. Obracałam go w palcach, zastanawiając się, do czego służy.
- Ucałuj go w dzióbek!
Zrobiłam to i poczułam w ustach bardzo przyjemny, słodki smak. Kiedy miałam zapytać, co to jest, usłyszałam:
- Nektar bogów! i wybuch śmiechu.
Faktycznie – poczułam w sobie taką radość, taką energię i moc, że mogłabym nie jeść, nie pić i nie spać bardzo długo...
- Chodź, pokażę ci moje włości!
Wyszłyśmy do ogrodu. Wyglądał dokładnie tak, jak na jej haziendzie. Przechadzałyśmy się, podziwiałam rośliny, owoce i drzewa, ale ciągle nurtowała mnie myśl: Przecież to jest trzeci wymiar!
Wtedy Mira powiedziała: Spójrz tam, na koniec ogrodu!
Przestrzeń tam jakby marszczyła się i falowała. Raźno ruszyłyśmy w tamtym kierunku, przeszłyśmy jak przez niewidoczną ścianę. Była to rzeczywistość 5. wymiaru: wszystko rozświetlone od wewnątrz, rośliny i drzewa widoczne we wszystkich stadiach swojego rozwoju i ze wszystkich stron. Byłam zafascynowana tym widokiem, a może bardziej przeczuciem, że zaraz wydarzy się coś bardzo ważnego.
Po chwili Mira powiedziała: Chodź, pójdziemy tą ścieżką. Weszłyśmy na nią, a ona ruszyła do przodu jak pas transmisyjny. Pomyślałam: Utyję w tym 5. wymiarze,  jak mnie będą tak wszędzie wozić! Ale jazda skończyła się dość szybko i Mira poprosiła mnie, bym zeskoczyła z pasa, przy czym zapewniła, że jest to tylko pół metra. Zeskoczyłam w ciemno na, jak się okazało, duży, metalicznie błyszczący dysk. Za chwilę Mira była przy mnie. „Platforma kontaktu” – przeleciało mi przez głowę. Jakby na potwierdzenie tej myśli, nagle wyłonili się (nie pojawili) Plejadianie. Przywitali się z nami bardzo serdecznie (Cóż za dobrotliwa i wzmacniająca energia!), ale tak, jakbyśmy już nie raz się widywali. Ot, zwykłe spotkanie robocze! Jedna dziewczyna uśmiechała się do mnie szczególnie ciepło. Czułam skrępowanie, bo skoro już współpracujemy, jak się wydaje, powinnam wiedzieć, kim jest. Na moje pytające spojrzenie odpowiedziała:
- Jestem Elaya...
- Ona ma imię, istoty, która spotkałam w medytacji parę miesięcy temu, tyle że to imię jest w żeńskiej formie – pomyślałam, a ona kiwnęła głową.
Byłam tak podekscytowana, że z trudem dochodziło do mnie, że identyfikuję siebie z tymi dwiema istotami. Trudno mi w tej chwili w to uwierzyć, ale stało się jeszcze coś: Ja – Ania - stałam z boku i patrzyłam na nas troje: Mirę, Elayę, siebie (?!) i Plejadian.
Jeden z nich powiedział:
- Wchodzimy na następny etap: Wszyscy (Pracownicy Światła) będziecie pracowali w zespołach. Czy wy obie zgadzacie się pracować w parze?
- Oczywiście! – przytaknęłyśmy ochoczo.
- W takim razie otrzymacie diament komunikacji, ponieważ będziecie pracować synchronicznie, każda na swojej półkuli. Czy zgadzacie się?
- Tak!
Ktoś przyniósł duży diament, co ciekawe, w kolorze ametystu. Jeden z Plejadian wziął go w ręce i przepołowił.
Zrobiło się uroczyście. Zauważyłam, że obie jesteśmy ubrane w piękne, długie szaty o perłowym połysku, na głowach mamy złote diademy i jesteśmy piękne jak boginie.
Jeden z naszych niebiańskich przyjaciół powiedział:
- Każda z was otrzyma połówkę diamentu. Dzięki temu będziecie miały bardzo wzmocniony kontakt telepatyczny. Będziecie działać jak jedna osoba... Teraz ustawcie się naprzeciw siebie i patrzcie sobie w oczy. Umieszczę te połówki w waszych diademach, a wy ustawcie się tak, żeby promień komunikacji połączył was... To nie będzie bolało... Uśmiech. Poczujecie lekkie uderzenie, to wszystko.
Zrobiłyśmy to, o co nas poprosił. Nawiązanie kontaktu odczułyśmy jak lekki odrzut.
- To wszystko! Możecie iść do pracy. Nie będziecie się widzieć fizycznie, ale jesteście już połączone. Każda z was zna swoje zadanie do wykonania. Powodzenia!
Cała grupa zniknęła, a my oddalałyśmy się od siebie szybko, znikając jakby za horyzontem, podczas gdy Ja – Ania przyglądałam się temu z zaciekawieniem
- Czas wracać! – pomyślałam. I chyba zasnęłam...


4.01.2012   Jestesmy jednoscia - Moja odpowiedz na opowiadanie Anny

Otrzymalam od Ani opis jej wczorajszej wizji. Spotkalysmy sie  w niej w moim swiecie, ktory stworzylam w rzeczywistosci 5-go wymiaru (opisalam to).  W tym samym czasie mialam niezwykle piekne impresjonistyczne przezycia z  energiami 3-go wymiaru.  Rozzarzony pien palmy kokosowej stworzyl w swojej dolnej, wypalonej w srodku partii cos w rodzaju otwartej czakry serca. Panowal tam przez caly czas kolor fioletowo – rozowy, od czasu do czasu glaskany zlotem i biela plomienia (zdjecia 2 i 3). Energie te byly niezmiernie silne. Doznawalam na jawie uczucia scalenia z calym wszechswiatem. Moja czakra serca powiekszala sie z minuty na minute, wspolbrzmiac z frekwencja Gaji. Chwila stala sie CZYSTA MILOSCIA. 

Ametyst
Obcowanie z Energiami (2) i (3)





           
                               







Po przeczytaniu historii Ani, ogarnela mnie gleboka, uroczysta cisza i zaduma. Zamknelam oczy, by oddac sie wielkosci tej chwili. I wtedy ujrzalam taka scene: Jestem szamanem w indianskim szalasie. W srodku pali sie male ognisko, przy ktorym siedze, dosypujac do ognia aromatycznych ziol. Mam dlugie, czarno-siwe wlosy, na czole przepaske, w niej orle pioro. Zamykam oczy i przenosze sie w kosmiczne przestworza. Przebywam wsrod gwiazd, czujac i delektujac sie ogromem nieskonczonosci. Po jakims czasie podnioslam prawa reke, do ktorej natychmiast przyfrunal orzel i na niej usiadl. Spojrzelismy sobie w oczy i wpatrujac sie w ich bezgraniczna glebie, bez  slow przekazalam mu jego poslanie. Orzel wspial sie, zatrzepotal skrzydlami i poszybowal w dal. Na druga polkule. Do miejsca, gdzie przebywa moja druga polowa..... Dolecial do parku, ktory Ania czesto odwiedza ze swoim pieskiem. Tam ma na nia zaczekac. Kiedy sie pojawi, orzel skoncentruje swoj wzrok na wzroku Ani i przekaze jej telepatycznie moja wiadomosc.... 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz