Jeden z
piekniejszych seansow. Docieram do brzegu morza i z daleka rozpoznaje moich
opiekunow. Sa to dwie swiete postacie. Schyleni, z chustami lub kapturami na
glowach, przewiazanymi opaskami, przypominaja Maryje i swietego Piotra. Nagle
postacie te sie podnosza, wyprostowuja i widze dwoch aniolow w jasnych dlugich
sukmanach, widze ich skrzydla. Nie moge powstrzymac wzruszenia. Placzac,
podchodze do nich i bardzo serdecznie sie witam. Tak bardzo chcialam ich
spotkac. Moja uwaga skupia sie wylacznie na nich, nie moge oderwac od nich
oczu. Lodz odplywa i wtedy mam nieodparta ochote wzniesc sie z nimi w chmury,
nie siedziec w lodzi. I tak zaczyna sie nasza przygoda. Prawie ze tapajac lub
lekko muskajac wode unosimy sie w powietrze w kierunku wyspy. Po dotarciu do
niej mam ochote poglaskac ptaszka siedzacego na czubku najwyzszego drzewa.
Wznosimy sie z lekkoscia, glaszcze ptaszka i daje mu buzi. Idziemy, albo raczej
unosimy sie dalej, docieramy do lasu, tam slysze zabke, ktora musze tez
poglaskac. Jestem po prostu przeszczesliwa. Poniewaz mamy sporo czasu, moi mili
aniolowie robia ze mna jeszcze kurs lotu nad wyspa – lecimy zygzakiem, mamy
duzo czasu. Docieramy do jaskini. Moi opiekunowie siadaja na kamieniach nad
jeziorem, natomiast ja powtarzam rytual z poprzedniego senasu. Mam przyciagnac
swiatelko znajdujace sie na tafli jeziora, usadowic pomiedzy oczami, wciagnac
do srodka glowy, zamienic w kule, wejsc do niej swoja swiadomoscia i potem z
lekkoscia uniesc sie, byc w kuli, byc ta kula. Zadanie udaje mi sie
natychmiast. Jestem kula i unosze sie nad jeziorem. Coraz wyzej, ponad sama
kopule. Wtedy zachecam anioly, zeby do mnie dolaczyly. Podjezdzam do nich i
biore ich na zwiedzanie jaskini. Najpierw jeszcze raz ogladamy kopule jaskini
nad samym jeziorem. Jest ogromna. Potem udajemy sie korytarzami w glab skaly,
te korytarze prowadza nas do poteznej jaskini w skorupie skalnej, ta wielkosc
mozna tylko porownac do scenariusza „Pana pierscienia”. Ogrom, kilkusetmetrowa
jaskinia. W srodku znajduje sie mniejsza skala z serpentynowym wjazdem pod
gore. Wlatujemy tam. Docieramy do jej szczytu i ogladamy z tej perspektywy cala
jaskinie. Ogrom. Wznosimy sie do gory, azeby przyjrzec sie jej ornamentom. Z
daleka wygladaja jak precyzyjnie, koronkowo wyrzezbione sciany i alkowy. Z
bliska widac wyraznie, ze to nie reka czlowieka wyrzezbila te sciany, tylko
woda. Piekna naturalna rzezba. Jestesmy na niesamowicie duzej wysokosci.
Unosimy sie bez wysilku, z fascynujaca lekkoscia. W jednej z alkow widze z
poczatku tylko zlote promienie i zarys jakiejs postaci. Przyblizamy sie i widze
siedzaca tam kobiete, z ktorej emanuje i promieniuje tylko zloto. Cala jej
wspaniala odziez jest rowniez w zlocie. Przyblizam sie, widze jej przepiekne,
nieskazitelne rysy, cala postac emanuje miloscia. Musze ja pocalowac. Robie to.
Kursujemy jeszcze po tej jaskini, powoli jednak musimy przygotowac sie do
powrotu. Obnizamy loty, docieramy do naszej jaskini z jeziorem. Tam zakanczam
kontakt ze swiatelkiem, odsylam je z powrotem na jezioro. Wraz z moimi
opiekunami wychodzimy z jaskini, wracamy do lodzi. W dzungli stapam twardo po
ziemi, przezywam ten ponowny kontakt z ziemia. Po dotarciu jednak do piasku i
plazy, mam jeszcze raz ochote pofrunac z moimi aniolami. Unosza mnie wprawdzie,
ale dla rozroby zrzucaja mnie na piasek, przy czym ja rozkladam sie na nim jak
zaba. Musze sie glosno smiac. To jest w tym seansie najbardziej fascynujace.
Jestes w tak dalekiej podrozy i jednoczesnie obecna na sali sesyjnej. Czujesz
sie obecna przez caly czas. Od czasu do czasu nie mozesz ruszac swoimi
czlonkami, ale wiekszosc czasu masz kontrole nad swoim cialem. I jestes mimo to
tak daleko!
Po tym upadku obserwuje ciekawe
zjawisko. Widze przez moment zranione, lekko rozowe ( nie zakrwawione, ale ze
sladami zranienia) skrzydlo. Zaraz potem widze takze zaczerwieniona lub
zarozowiona wode w morzu. Tak jakby to skrzydlo zostalo wyplukane w wodzie,
albo jakby sie do wody dostala krew. W kazdym razie zadalam sobie pytanie – jak
to jest mozliwe? Anioly sie przeciez nie kalecza. A to w koncu ja upadlam – ALE
PRZECIEZ JA NIE JESTEM ANIOLEM??? To pytanie mnie dosyc mocno zastanowilo....
Po dotarciu do brzegu na ladzie trudno mi bylo rozstac sie z moimi ukochanymi
aniolami, znowu polaly sie lzy. Nie moglam sie z nimi rozstac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz