piątek, 21 lipca 2017

Lemuria - podróże świadomości w HoloSync® 3D



Wchodzę dynamicznymi krokami do jaskini jak jakaś egzaltowana dama i pytam glośno, gdzie są moi opiekunowie. Widzę chudego mężczyznę, ubranego w czarny surdut, z cylindrem na głowie. On potwierdził, że jest moim opiekunem a w tej podróży jest także woźnicą karocy. Pytam, gdzie jest mój drugi opiekun i wtedy on wskazuje na karocę i siedzącego w niej grubego bogatego mieszczucha.  Nawet sie chyba z nim nie przywitałam (co za pycha, fuj!) Udałam się prosto nad jezioro, ażeby rytualnie przenieść moja świadomość do kuli. W tym czasie odezwał się głos zapowiadający start statku kosmicznego. Snop białego światła czekał juz na nas. Udaliśmy się wraz z karocą i końmi w podróż, która przeniosła nas do średniowiecza. Byliśmy w jakimś europejskim mieście. Ukazały mi się tak realne sceny, że miałam wrażenie uczestniczenia w tym świecie na żywo, w rzeczywistości. Widziałam życie biednych i bogatych mieszkańców tego miasta. Mogłam w nim uczestniczyć i doświadczać. Obserwowałam życie ludzi uduchowionych, spirytualnych. Oni żyli na dwa sposoby. Jedni robili to bardzo dyplomatycznie, starannie ukrywając swoją wiedzę i udostepniając ją tylko wybranym, zaufanym znajomym i przyjaciołom. Inni, chcąc służyc ludzkości, byli niestety za głoszenie «herezji» zabijani lub jako czarownice torturowane i spalane na stosie. Wokół panowała nienawiść, zdrada, brakowało miłości. Czuło się niesprawiedliwość i kastowość. Biedni ludzie nie mieli praw, mogli za głupstwo trafić do więzienia albo wręcz zostać zabici. Brak higieny i zagrożenie epidemiami nie nastrajało mnie pozytywnie. Ale ci ludzie nie znali innego życia. Potrafili się na swój sposób także bawić i zyć codziennością. Przyszło do mnie pytanie, jak oceniam zatem współczesność. Jakoś jednak nie mogłam stwierdzić, że poziom życia ludzkości rozwinął się w pozytywnym kierunku. Współczesni ludzie żyją wprawdzie nieporównanie bardziej komfortowo. Ale jesteśmy niewolnikami systemu, uwięzieni przez nowoczesną technikę, zatrutą żywność i coraz gorszy stan środowiska naturalnego...
Przyszedł czas powrotu do jaskini. Groteska tego seansu trwała nadal. Mój gruby opiekun nie mógł się z jaskini wydostać, musieliśmy go na siłę wypchać. Potem chciał koniecznie swoją karocę. Jakoś się nam to również udało. Ale w drodze powrotnej przez ocean już jej na statek nie wpuszczono. Mój opiekun musiał się zdecydować, czy zostaje na wyspie, czy wsiada na statek bez karocy. No i wreszcie wsiadł. I w taki sposob dotarliśmy w trójkę do końca mojej podróży świadomości. Pożegnanie było bardzo ciepłe, serdeczne i wzruszające. Uśmialiśmy się jednak z tego, że ta sztuka teatralna trwała aż do samego końca.    
Miło jest doznawać tej lekkości i wspaniałego poczycia humoru istot duchowych, reprezentujących Boską Świadomość. Dzieki. Dzieki za to doświadczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz