Wchodzę dynamicznymi
krokami do jaskini jak jakaś egzaltowana dama i pytam glośno, gdzie są moi
opiekunowie. Widzę chudego mężczyznę, ubranego w czarny surdut, z cylindrem na
głowie. On potwierdził, że jest moim opiekunem a w tej podróży jest także
woźnicą karocy. Pytam, gdzie jest mój drugi opiekun i wtedy on wskazuje na
karocę i siedzącego w niej grubego bogatego mieszczucha. Nawet sie chyba z nim nie przywitałam (co za
pycha, fuj!) Udałam się prosto nad jezioro, ażeby rytualnie przenieść moja
świadomość do kuli. W tym czasie odezwał się głos zapowiadający start statku
kosmicznego. Snop białego światła czekał juz na nas. Udaliśmy się wraz z karocą
i końmi w podróż, która przeniosła nas do średniowiecza. Byliśmy w jakimś europejskim
mieście. Ukazały mi się tak realne sceny, że miałam wrażenie uczestniczenia w
tym świecie na żywo, w rzeczywistości. Widziałam życie biednych i bogatych
mieszkańców tego miasta. Mogłam w nim uczestniczyć i doświadczać. Obserwowałam
życie ludzi uduchowionych, spirytualnych. Oni żyli na dwa sposoby. Jedni robili
to bardzo dyplomatycznie, starannie ukrywając swoją wiedzę i udostepniając ją
tylko wybranym, zaufanym znajomym i przyjaciołom. Inni, chcąc służyc ludzkości,
byli niestety za głoszenie «herezji» zabijani lub jako czarownice torturowane i
spalane na stosie. Wokół panowała nienawiść, zdrada, brakowało miłości. Czuło się
niesprawiedliwość i kastowość. Biedni ludzie nie mieli praw, mogli za głupstwo
trafić do więzienia albo wręcz zostać zabici. Brak higieny i zagrożenie
epidemiami nie nastrajało mnie pozytywnie. Ale ci ludzie nie znali innego życia.
Potrafili się na swój sposób także bawić i zyć codziennością. Przyszło do mnie pytanie,
jak oceniam zatem współczesność. Jakoś jednak nie mogłam stwierdzić, że poziom
życia ludzkości rozwinął się w pozytywnym kierunku. Współczesni ludzie żyją wprawdzie
nieporównanie bardziej komfortowo. Ale jesteśmy niewolnikami systemu, uwięzieni
przez nowoczesną technikę, zatrutą żywność i coraz gorszy stan środowiska
naturalnego...
Przyszedł czas
powrotu do jaskini. Groteska tego seansu trwała nadal. Mój gruby opiekun nie
mógł się z jaskini wydostać, musieliśmy go na siłę wypchać. Potem chciał
koniecznie swoją karocę. Jakoś się nam to również udało. Ale w drodze powrotnej
przez ocean już jej na statek nie wpuszczono. Mój opiekun musiał się zdecydować,
czy zostaje na wyspie, czy wsiada na statek bez karocy. No i wreszcie wsiadł. I
w taki sposob dotarliśmy w trójkę do końca mojej podróży świadomości. Pożegnanie
było bardzo ciepłe, serdeczne i wzruszające. Uśmialiśmy się jednak z tego, że
ta sztuka teatralna trwała aż do samego końca.
Miło jest doznawać tej lekkości i wspaniałego poczycia humoru istot duchowych, reprezentujących Boską Świadomość. Dzieki. Dzieki za to doświadczenie.
Miło jest doznawać tej lekkości i wspaniałego poczycia humoru istot duchowych, reprezentujących Boską Świadomość. Dzieki. Dzieki za to doświadczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz