Całkiem nowe doświadczenie dla mnie. Byłam w jaskini, gdzie panowała
totalna ciemność. Nic nie widziałam, przez co nie mogłam też dostrzec moich
opiekunów. Na jeziorze także nie pojawiły się światełka. Nic poza czernią.
Poczułam wszystkoogarniającą pustkę, nicość. Byłam zdana wyłącznie na siebie.
Musiałam sie zmusić do działania i zdecydować, co chcę i co mogę zrobić. I
wtedy przyszło uczucie z przesłaniem: „Możesz wszystko! To ty sama masz wpływ
na to, co się wydarzy. Poprzez siłę twojej wyobraźni możesz kształtować i
tworzyć zdarzenia”. Mimo tej czerni zdecydowałam się zatem dalej aktywnie
uczestniczyć w tej podróży. Często sprawdzałam, czy moi opiekunowie się w jakiś
sposób pokażą, albo przynajmniej będę ich mogła mentalnie poczuć. Bardzo długo
nie było żadnego znaku. Jednak wiedziałam, że są przy mnie w formie czystej energii.
Michael dał znak do startu w kosmos. Poleciałam. Jednak po jakimś czasie nie
miałam już ochoty lecieć. Powiedziałam (mentalnie): Stop! I rzeczywiście, moja
kosmiczna podróż została przerwana. Jakiś czas zawieszona byłam w Universum,
było cicho i dosyć nudno! Wtedy pomyślałam: „Acha, to tak wygląda, jak sie po
odejściu z Ziemi, po śmierci, przebywa w universum. Z pełną świadomoscia, ale
bez żadnej akcji, przygody, bez adrenaliny – to jest naprawde nudne”. Wtedy zdecydowałam sie lecieć dalej. Zbadałam
moje uczucia. Byłam spokojna i opanowana. Spytałam: „A co na to powie Miłość?
Co powie na to moje serce?” Brakowało mi tych emocji. Podróże przez czarne
dziury, w galaktykach, wśród gwiazd, były piękne i cieszyły. Przez cały czas
nie czułam samotności. Ale miałam przekonanie, że wszystko, co mi się przydarza
jest tylko i wyłącznie moją kreacją. Mogłam wpływać na zdarzenia i je zmieniać.
Gdy usłyszałam sygnał do powrotu, poczułam sie obserwatorem. Widziałam powracający
statek kosmiczny, słyszałam stanowczy głos Michaela, że wszyscy muszą wrócić.
Obserwowałam to, ale nie ruszałam się z miejsca, nie reagowałam. Pozwoliłam
dziać się tej akcji, sama zostając w Universum.
Bez strachu, ale też bez decyzji pozostania. W tym momencie tylko
przeżywałam ten stan mojej głębokiej świadomości jako obserwator – jak to jest – zostać w
kosmosie. Móc samej zdecydować, kiedy i czy chcę wrócić. Piękne w tym momencie
było to, że miałam klarowne myśli. Naturalnie wróciłam do jaskini. Nieco wcześniej
dostałam informację, że moi opiekunowie pojawią się jako kryształy. W jaskini
było ciągle jeszcze ciemno. Na mojej ręce zaczął się rzeczywiście tworzyć mały
kryształ, który powoli i systematycznie rósł, aż wypełnił calą jaskinię. Swoim
bialym snopem światła rozswietlił całą jaskinie. To był mój opiekun, który mnie
w taki sposób obdarował. Całą sobą poczułam Milość. W drodze powrotnej pokazały
mi się dwa małe kryształy. Trzymałam je w ręku, mając świadomość, jaka potęga
tkwi w każdym z nas. Możemy zrobić wszystko, co tylko zechcemy. Bez wyjątku.
Ale mądrze i zawsze w poczuciu miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz