piątek, 25 listopada 2011

Podróże świadomości - Kosmos



Znajduje sie w grocie. Tym razem widze wyraznie kolory. Dominuje pastelowy niebieski i biel. W bieli pojawiaja mi sie mieszkancy tej jaskini lub uczestnicy ceremonii startu statku kosmicznego, a moze nawet jego zaloga? (To refleksja, ktora moge sie podzielic po zakonczeniu tego seansu). Widze i czuje piekno tej ceremonii. Zblizam sie do miejsca spotkania z moimi opiekunami i witam sie z czekajacymi na mnie dwiema osobami. Niezwyklej urody mloda przystojna kobieta i mlody mezczyzna. Oboje, tak jak i pozostali uczestnicy ceremonii, ubrani sa w biale stroje, podkreslajace ich sylwetke, ale nie kombinezony, raczej sukmany. Ja przechodze proces wcielenia swiadomosci w kule. Trwa to dosyc krotko, juz sie unosze i moge z bliska przyjzec sie tym postaciom, ktore nie stoja przy moich opiekunach, lecz porozstawiani sa na roznych wysokosciach jaskini w alkowach lub niszach. Cala jaskinia rozjasniona jest dziesiatkami plonacych zniczy, moze lamp? Z jednego z korytarzy wydostaje sie blekitne swaitlo i mgla. Po krotkim zwiedzaniu jaskini, a raczej odwiedzeniu niektorych postaci, unosze sie w ulamkach sekund w niebiosa. W kosmos. Jestem w gwiazdach, ale poza tym nic wiecej nie widze. Wystartowalam tez sama, bez moich opiekunow. Trwa to kilka minut. Probuje przenosic sie na rozne poziomy i przestrzenie, ale w tle ciagle jeszcze slysze kapanie wody w jaskini i polecenie Michaela, odnosnie przeniesienia swiadomosci w kule, pierwszego oderwania sie od ziemi, poczucia lekkosci i niezaleznosci. Bylam juz o wiele dalej. Poprosilam moich opiekunow o przylaczenie do mnie, ale uslyszalam, ze jeszcze za wczesnie. Wtedy zdecydowalam sie powrocic do jaskini i spokojnie poczekac na dalszy rozwoj zadan. Wracajac na wyspe zobaczylam bardzo dziwny obraz. Cala wyspa pokryta byla sniegiem. Zdziwiona przyblizylam sie do poziomu ziemi i wtedy warstwa sniegu zamienila sie w miliardy gwiazd, ktore wyraznie rozrzedzaly i oddalaly sie. Okazalo sie, ze jestem juz na statku kosmicznym i lece z niewiarygodna predkoscia w kosmos. Statek prowadzony byl przez moich opiekunow. Siedzieli za pulpitem sterowniczym, wokol na statku panowal absolutny spokoj, chociaz odczuwalo sie niesamowitosc tej podrozy. Caly statek byl przezroczysty. Widac bylo jego kontury, nie byl uformowany w ksztalcie talerza lecz byl wielopoziomowy, z wieloma korytarzami, caly przod byl w ksztalcie litery T, ale mozliwe, ze bylo to panoramiczne miejsce do obserwacji kosmosu. Tam siedzialam najczesciej, chociaz moglam sie tez swobodnie po statku poruszac. Kosmosu, ktory widzialam, nie da sie opisac. Postaram sie oddac chociaz zalazek tego, co widzialam. Na pewno jedna z czesci mojej podrozy byla prawie identyczna jak wizja Judie Foster w filmie „Kontakt”. Rowniez wpadalismy w rekawy lub rury, jasne i ciemne, przebywalismy ta droge w okresie kilku do kilkunastu sekund, wypadalismy w zupelnie innej scenerii, innym kosmosie, w innych galaktykach. One zmienialy sie dosyc czesto i za kazdym razem byly inne. Od kolorowych obrazow, zmieniajacych sie identycznie jak w kalejdoskopie, po zupelnie plaskie figury geometryczne, dwu-, trojwymiarowe, w ktore statkiem wjezdzalismy, po zupelnie nieokreslone materie, czasem gabczaste, czasem bardzo skamieniale, przypominajace skorupe zolwia lub miliardy poukladanych granitowych lub wulkanicznych kamieni, mozaikowych, ale w jednym, ciemnym, brazowo-granatowo-czarnym kolorze. Zupelnie mi nie znana materia. Galaktyki zmienialy sie czesciowo tak, jak rozchodzaca sie na dwie strony, cofajaca sie farba, tak jak rozdzielajaca sie polciekla lepka substancja, pozostawiajaca zygzakowate strzepy podczas podzialu, podczas rozwierania. Wtedy pojawiala sie nastepna galaktyka i nastepna i nastepna. Ciekawe bylo przelatywanie przez zupelnie dwuwymiarowa figure. Brakowalo jej trzeciego wymiaru, a jednak byla tak samo wyraznie odbierana, jak trojwymiarowa. W pewnym momencie wjechalismy w dziwny, prostokatny, wielokanalowy parking, stacje. Tam nasza maszyna jakby sie na moment zatrzymala, moze na ulamek sekundy zwolnila. Potem podjechalismy spod spodu pod olbrzymi statek kosmiczny (platforma?). Podjezdzalismy pod niego kilkanascie sekund, czulam ciagle zblizanie sie do niego, ale w pewnym momencie zapanowala tylko czern. Nie bylismy w srodku, albo ja nie zostalam wpuszczona, bo po krotkim czasie moglam zwiedzac statek na zewnatrz, przygladac sie jego konstrukcji. Byla to na pewno maszyna przypominajaca statki kosmiczne nowej generacji filmow science fiction typu gwiezdne wojny. Ten sam rozmiar, podobna konstrukcja. Ale nie moge podac absolutnych szczegolow, bo mnie one naprawde nie interesowaly. Zrobilo to na mnie w kazdym razie ogromne wrazenie, tak jak zreszta caly seans. Po tym zwiedzaniu, ktore na pewno trwalo ponad minute, nasz statek polecial dalej. Znowu widzialam moich opiekunow za pulpitem sterowniczym, a raczej jako kapitanow statku, siedzacych w jego centralnym miejscu. Lecielismy dalej. Wtedy zaczely sie tez pojawiac migawki z Ziemi, naszej planety, moze innych – nie zidentyfikowalam. Raczej byly to migawki z najbardziej istotnych wydarzen na Ziemi – przeszlosc i przyszlosc naszej planety. Ale tego nie moge dokladniej okreslic. Przeszlosc tak. Widzialam narodziny ziemi, jej okres ewolucji, szczytu rozwoju, czulam na niej stan dobrobytu duchowego i materialnego, potem zniszczenia, wojny, ruiny. Tylko migawki, ktore pojawialy sie w ulamkach sekund, ale pozostawialy wrazenia ich swiadomego odbioru. Gdzies potem pustke. Pusta planete, tak jak przed milionami lat. Ale ze sladami zycia na niej. Mialam tez inne migawki, ktorych nie moglam zidentyfikowac. Byly mi obce, choc nie dotyczyly kosmosu lecz stalego ladu, planety.... nasza ekspedycja dobiegala konca. Zblizalismy sie do zolto-zlocistego tunelu kosmicznego (Michael okresla to rura odkurzacza), ktorym powrocilismy na Ziemie. Bardzo lagodnie. Szkoda, ze musielismy zakonczyc nasz lot kosmiczny. Wyladowalismy w jaskini. Zobaczylam jezioro, ktorego woda byla tym razem zupelnie klarowna, jak krysztal. Widzialam dno jeziora, ktore bylo nieokreslenie glebokie. Nie wiem, jak glebokie bylo to jezioro, ale przez moment ogarnal mnie lek przestrzeni. Znalazlam sie na lisciu bialej lilii wodnej, ktory bardzo lagodnie dostarczyl mnie do brzegu, na ktorym czekali juz na mnie moi opiekunowie. Chyba im opowiedzialam o moim krotkotrwalym leku przestrzeni. Podziekowalam im za tak wspanialy rejs. Wtedy moja pani bardzo serdecznie sie rozesmiala.  Lek przestrzeni po takim rejsie kosmicznym.... hehehe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz