Znajduje
sie w grocie. Tym razem widze wyraznie kolory. Dominuje
pastelowy niebieski i biel. W bieli pojawiaja mi sie mieszkancy tej jaskini lub
uczestnicy ceremonii startu statku kosmicznego, a moze nawet jego zaloga? (To
refleksja, ktora moge sie podzielic po zakonczeniu tego seansu). Widze i czuje
piekno tej ceremonii. Zblizam sie do miejsca spotkania z moimi opiekunami i
witam sie z czekajacymi na mnie dwiema osobami. Niezwyklej urody mloda
przystojna kobieta i mlody mezczyzna. Oboje, tak jak i pozostali uczestnicy
ceremonii, ubrani sa w biale stroje, podkreslajace ich sylwetke, ale nie
kombinezony, raczej sukmany. Ja przechodze proces wcielenia swiadomosci w kule.
Trwa to dosyc krotko, juz sie unosze i moge z bliska przyjzec sie tym postaciom,
ktore nie stoja przy moich opiekunach, lecz porozstawiani sa na roznych
wysokosciach jaskini w alkowach lub niszach. Cala jaskinia rozjasniona jest
dziesiatkami plonacych zniczy, moze lamp? Z jednego z korytarzy wydostaje sie
blekitne swaitlo i mgla. Po krotkim zwiedzaniu jaskini, a raczej odwiedzeniu
niektorych postaci, unosze sie w ulamkach sekund w niebiosa. W kosmos. Jestem w
gwiazdach, ale poza tym nic wiecej nie widze. Wystartowalam tez sama, bez moich
opiekunow. Trwa to kilka minut. Probuje przenosic sie na rozne poziomy i
przestrzenie, ale w tle ciagle jeszcze slysze kapanie wody w jaskini i
polecenie Michaela, odnosnie przeniesienia swiadomosci w kule, pierwszego
oderwania sie od ziemi, poczucia lekkosci i niezaleznosci. Bylam juz o wiele
dalej. Poprosilam moich opiekunow o przylaczenie do mnie, ale uslyszalam, ze
jeszcze za wczesnie. Wtedy zdecydowalam sie powrocic do jaskini i spokojnie
poczekac na dalszy rozwoj zadan. Wracajac na wyspe zobaczylam bardzo dziwny
obraz. Cala wyspa pokryta byla sniegiem. Zdziwiona przyblizylam sie do poziomu
ziemi i wtedy warstwa sniegu zamienila sie w miliardy gwiazd, ktore wyraznie
rozrzedzaly i oddalaly sie. Okazalo sie, ze jestem juz na statku kosmicznym i
lece z niewiarygodna predkoscia w kosmos. Statek prowadzony byl przez moich
opiekunow. Siedzieli za pulpitem sterowniczym, wokol na statku panowal
absolutny spokoj, chociaz odczuwalo sie niesamowitosc tej podrozy. Caly statek
byl przezroczysty. Widac bylo jego kontury, nie byl uformowany w ksztalcie
talerza lecz byl wielopoziomowy, z wieloma korytarzami, caly przod byl w
ksztalcie litery T, ale mozliwe, ze bylo to panoramiczne miejsce do obserwacji
kosmosu. Tam siedzialam najczesciej, chociaz moglam sie tez swobodnie po statku
poruszac. Kosmosu, ktory widzialam, nie da sie opisac. Postaram sie oddac
chociaz zalazek tego, co widzialam. Na pewno jedna z czesci mojej podrozy byla
prawie identyczna jak wizja Judie Foster w filmie „Kontakt”. Rowniez wpadalismy
w rekawy lub rury, jasne i ciemne, przebywalismy ta droge w okresie kilku do
kilkunastu sekund, wypadalismy w zupelnie innej scenerii, innym kosmosie, w
innych galaktykach. One zmienialy sie dosyc czesto i za kazdym razem byly inne.
Od kolorowych obrazow, zmieniajacych sie identycznie jak w kalejdoskopie, po zupelnie
plaskie figury geometryczne, dwu-, trojwymiarowe, w ktore statkiem
wjezdzalismy, po zupelnie nieokreslone materie, czasem gabczaste, czasem bardzo
skamieniale, przypominajace skorupe zolwia lub miliardy poukladanych
granitowych lub wulkanicznych kamieni, mozaikowych, ale w jednym, ciemnym,
brazowo-granatowo-czarnym kolorze. Zupelnie mi nie znana materia. Galaktyki
zmienialy sie czesciowo tak, jak rozchodzaca sie na dwie strony, cofajaca sie
farba, tak jak rozdzielajaca sie polciekla lepka substancja, pozostawiajaca
zygzakowate strzepy podczas podzialu, podczas rozwierania. Wtedy pojawiala sie
nastepna galaktyka i nastepna i nastepna. Ciekawe bylo przelatywanie przez
zupelnie dwuwymiarowa figure. Brakowalo jej trzeciego wymiaru, a jednak byla
tak samo wyraznie odbierana, jak trojwymiarowa. W pewnym momencie wjechalismy w
dziwny, prostokatny, wielokanalowy parking, stacje. Tam nasza maszyna jakby sie
na moment zatrzymala, moze na ulamek sekundy zwolnila. Potem podjechalismy spod
spodu pod olbrzymi statek kosmiczny (platforma?). Podjezdzalismy pod niego
kilkanascie sekund, czulam ciagle zblizanie sie do niego, ale w pewnym momencie
zapanowala tylko czern. Nie bylismy w srodku, albo ja nie zostalam wpuszczona,
bo po krotkim czasie moglam zwiedzac statek na zewnatrz, przygladac sie jego
konstrukcji. Byla to na pewno maszyna przypominajaca statki kosmiczne nowej
generacji filmow science fiction typu gwiezdne wojny. Ten sam rozmiar, podobna
konstrukcja. Ale nie moge podac absolutnych szczegolow, bo mnie one naprawde
nie interesowaly. Zrobilo to na mnie w kazdym razie ogromne wrazenie, tak jak
zreszta caly seans. Po tym zwiedzaniu, ktore na pewno trwalo ponad minute, nasz
statek polecial dalej. Znowu widzialam moich opiekunow za pulpitem
sterowniczym, a raczej jako kapitanow statku, siedzacych w jego centralnym
miejscu. Lecielismy dalej. Wtedy zaczely sie tez pojawiac migawki z Ziemi,
naszej planety, moze innych – nie zidentyfikowalam. Raczej byly to migawki z
najbardziej istotnych wydarzen na Ziemi – przeszlosc i przyszlosc naszej
planety. Ale tego nie moge dokladniej okreslic. Przeszlosc tak. Widzialam
narodziny ziemi, jej okres ewolucji, szczytu rozwoju, czulam na niej stan
dobrobytu duchowego i materialnego, potem zniszczenia, wojny, ruiny. Tylko
migawki, ktore pojawialy sie w ulamkach sekund, ale pozostawialy wrazenia ich
swiadomego odbioru. Gdzies potem pustke. Pusta planete, tak jak przed milionami
lat. Ale ze sladami zycia na niej. Mialam tez inne migawki, ktorych nie moglam
zidentyfikowac. Byly mi obce, choc nie dotyczyly kosmosu lecz stalego ladu,
planety.... nasza ekspedycja dobiegala konca. Zblizalismy sie do
zolto-zlocistego tunelu kosmicznego (Michael okresla to rura odkurzacza),
ktorym powrocilismy na Ziemie. Bardzo lagodnie. Szkoda, ze musielismy zakonczyc
nasz lot kosmiczny. Wyladowalismy w jaskini. Zobaczylam jezioro, ktorego woda
byla tym razem zupelnie klarowna, jak krysztal. Widzialam dno jeziora, ktore
bylo nieokreslenie glebokie. Nie wiem, jak glebokie bylo to jezioro, ale przez
moment ogarnal mnie lek przestrzeni. Znalazlam sie na lisciu bialej lilii
wodnej, ktory bardzo lagodnie dostarczyl mnie do brzegu, na ktorym czekali juz
na mnie moi opiekunowie. Chyba im opowiedzialam o moim krotkotrwalym leku
przestrzeni. Podziekowalam im za tak wspanialy rejs. Wtedy moja pani bardzo
serdecznie sie rozesmiala. Lek przestrzeni po takim rejsie kosmicznym....
hehehe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz